DWA ŚWIATY
 
W piątek drugiego dnia wojny w Iraku życie polityczne porwało mnie niczym wiatr trzcinę św. Tomasza i bez skrupułów wcisnęło w jedną z grup, na które podzieliło się również polskie społeczeństwo.
Bogu ducha winny, nieświadomy zagrożeń dybiących na mój spokój wewnętrzny, szedłem wraz z rodziną Krakowskim Przedmieściem w Lublinie, nieudolnie zasłaniając się jesionką przed uderzeniami zimnego, porywistego wiatru. I wtedy starszemu synowi zachciało się odwiedzić McDonalds. Jako człek starszej daty, wychowany w czasach, gdy nikt nie słyszał o kursach asertywności, bo jedynymi kursami były wieczorówki, kursy gotowania i pieczenia koła gospodyń wiejskich oraz ustawiające w życiu wieczorowe uniwersytety marksizmu-leninizmu, uległem po pierwszej nieudanej próbie oporu.
Dygocząc z zimna, popijając lodowatą colę i maczając kawałki (podobno) kurczaka w obrzydliwym sosie barbequ obserwowałem, jak po przeciwnej stronie ulicy gęstnieje tłumek młodych przedstawicieli lewicowych sotni, obwieszonych pacyfami i wykrzywiających usta w bezgłośnym (bo nic nie słyszałem zza szczelnych szklanych ścian McDonald'sa) krzyku.
Niedaleko od nas, już po tej stronie ulicy, długowłosy chłopak w pstrokatym szaliku, w rozciągniętym i solidnie znoszonym ubraniu, rozdawał antyamerykańskie ulotki.
Ciekawe, że mimo upływu lat i rozwoju cywilizacji, anarchiści i pacyfiści wyglądają ciągle tak samo, jak na przełomie XIX i XX wieku.
Siedziałem i gapiłem się przez szybę. Bezmyślnie... do czasu, gdy moje spojrzenie napotkało wzrok pikietera. Ujrzałem w nim odpychającą niechęć. Zdałem sobie sprawę, że wynika ona tylko i wyłącznie z faktu mego przebywania w "fastfudzie" amerykańskiej sieci.
Wówczas zrozumiałem, że oto mam do czynienia z konfliktem dwóch światów: antyglobalistycznego odprysku anarchii oddychającej lewicową utopią o możliwości wyrugowania wojny z życia ludzi oraz nas nieświadomie reprezentujących hierarchiczny porządek państwowy, toczących nieprzerwany bój z chaosem.
Nie powiem, by konstatacja ta sprawiła, że ćwierćfunciak z serem posmakował mi lepiej niż na początku, jednakże myśl o niewątpliwym pożytku intelektualnym, jaki przyniosła ta wizyta w McDonaldsie, znacznie poprawiła mi samopoczucie.
Wkrótce opuściłem miejsce konfrontacji, jednak złudna jest nadzieja, że w ten sposób pozostawiłem pole bitwy DWÓCH ŚWIATÓW za plecami.
Wojna trwa.


Dariusz Magier
POWRÓT
 
© Dariusz Magier. Prawa autorskie zastrzeżone.
Pierwodruk: Dwa światy, "Myśl Polska na Podlasiu" 2003, nr 3, s. 17.