JABŁKA NA ŻYDACH
 
Przeczytałem w poprzednim numerze naszej gazety o tej radzyńskiej kobiecinie, co to jabłka na prochach żydowskich hoduje i mam kilka wątpliwości. Nie to, że nie wierzę Tomaszowi Mańko (bo pastorowi to mógłbym nie uwierzyć), ale mimo wszystko...
Każdy, kto choć trochę zna niszową polską awersję do „narodu wybranego”, potwierdzi, że żaden atysemita nie powiedziałby, że jabłka są takie smaczne, bo rosną na żydowskich zwłokach. Polecam test: zapytajcie, powiedzmy, skinheada czy zjadłby jabłko hodowane na żydowskich sokach. Założę się, że nie znajdziecie takiego. Dlatego z całej tej opowieści wysnuwam wnioski diametralnie odmienne od tych, jakie wyraził Tuvia Tenenbaum w sprawozdaniu z pobytu w Radzyniu. Przykład kobiety tłumaczącej wspaniały smak jabłek prochami Żydów, których onegdaj tu pochowano, jest dla mnie wspaniałym dowodem przychylnego stosunku do tej nacji. To porównywalne do czerwonych maków na Monte Cassino, które takie piękne i czerwone, bo „z polskiej wzrosły krwi”. Zakładam, że – o ile taka rozmowa rzeczywiście miała miejsce – to radzynianka chciała być po prostu miła dla obcokrajowca i powiedzieć mu coś pocieszającego w stylu: co prawda stary kirkut został opuszczony i zagospodarowany, nie nasza to wina, ale za to prochy twoich przodków nadal przynoszą pożytek tym, którzy na powierzchni „czynią sobie ziemię poddaną”.
Zupełnie natomiast „amerykańskim spojrzeniem” jest mieszanie polskiego antysemityzmu (w uproszczeniu: nienawiści do Żydów) z antyjudaizmem (nienawiścią do religii mojżeszowej), którego w Polsce ze świecą szukać.
Ogólnie rzecz biorąc, prawdę odzwierciedla stare porzekadło, że Żyd zawsze znajdzie antysemityzm. Mister Tuvia przyjechał do Radzynia i znalazł antysemityzm. Mister Tuvia odjechał i antysemityzm jakby przycichł.

Dariusz Magier
POWRÓT
 
© Dariusz Magier. Prawa autorskie zastrzeżone.
Pierwodruk: Jabłka na Żydach, „Wspólnota Radzyńska”, nr 18/2007, s. 13