LUDZIE I MASZKARONY
 
Popatrzmy na stare budowle: katedry, pałace, kamienice. Piękne, monumentalne, pnące się ku niebu. A na ich ścianach odrażające oblicza maszkaronów. Szczerzące kły gargulce wykrzywione w potwornych ni to uśmiechach ni to grymasach bólu czy złości. Zaklęte na zawsze w kamieniu, skazane na wieczną złość, wiecznie już złorzeczące z zazdrości ludziom - ukochanym dzieciom Stwórcy. Jakże one kontrastują z wyszukanym stylem tych świątyń czy domostw. Nie na darmo. Owe czające się demony zostały tam umieszczone, by ludzie nie zapomnieli, że wokół, być może tuż za ich plecami, czai się ZŁO, które, niczym biblijny lew ryczący, dopada niebacznych, nierozważnych, zagapionych, błądzących, i pożera. Nieprzypadkowo stanowią ulubiony motyw reżyserów gotyckich horrorów i wampirycznych filmów.
Dziś nie ma już maszkaronów na kościołach, willach czy domach. Bezduszne mury postawione przez bezdusznych budowniczych i zamieszkałe przez bezdusznych lokatorów kuszą pozorną schludnością i prostotą. Ale to pułapki. W rzeczywistości są celami śmierci, w których konają resztki Zachodu, reprezentowanego obecnie przez jednostki masturbujące się mentalnie pozorną wspaniałością człowieka i wspinające się na szczyty narcyzmu.
Jednak maszkarony nie odeszły, choć człowiek przestał wierzyć w istnienie szatana i zaczął adorować samego siebie. Wtopiły się tylko w bryły budynków, przeniosły się do wnętrz. Znalazły też nowych nosicieli, których pomału trawią i wzrastają w siłę czekając na czas opuszczenia kokonów. Wegetacja trwa.

Dariusz Magier
POWRÓT
 
© Dariusz Magier. Prawa autorskie zastrzeżone.
Pierwodruk: Ludzie i maszkarony, „Wspólnota Regionalna”, nr 25/2007, s. V.