PRZYCHODZI DRUGI DO RADIA
 
Okazuje się, że w czasie, gdy po Polsce krążyła elektroniczna tzw. Lista Wildsteina, w naszym spokojnym grajdołku zaistniała równie fajna Lista Pana... nazwijmy go Drugi. Była to lista z nazwiskami osób, których za żadne skarby nie można wymienić na antenie radia... nazwijmy je "3-".
Ech, te stare metody! I weź tu człowieku bądź zwolennikiem grubej kreski, zamknięcia przeszłości i koncentrowania się na przyszłości, skoro takie nawyki niektórych budowniczych owej przyszłości za nic ci na to nie pozwalają. Tak jak z tygrysa nie zrobi się baranka, tak z komunisty nigdy nie będzie demokraty, najwyżej socjaldemokrata. A to, jak widać, dwie różne rzeczy.
Choć nie powiem, fakt, że zajmowałem ponoć bardzo wysoką lokatę na tejże liście, niezwykle mnie dowartościował. Znaczy co? Taki ważny jestem?
Mniejsza z tym. Komisji śledczej dla zbadania sprawy powoływać nie warto, raczej złóżmy wszystko na karb lewackiej głupoty i w annałach idiotyzmu lokalnego niech znajdzie swoje miejsce, na przestrogę przyszłym pokoleniom. Warto natomiast zapytać, kogo dokładnie reprezentował Drugi, bo że lokalną "grupę trzymającą władzę", to pewne. Tu trzeba by jednak Sherlocka Holmesa, który popatrzy przez swą lupkę, zagra na skrzypkach, zapali fajkę, by wreszcie spytać: "Zaraz, zaraz, a gdzież owo radio się mieści? Kto je utrzymuje? No, przecie nie Doktor Moriarty?".

Dariusz Magier
POWRÓT
 
© Dariusz Magier. Prawa autorskie zastrzeżone.
Pierwodruk: Przychodzi Drugi do radia, "Wspólnota Powiatowa", nr 12/2005, s. 6.