POLEMIKI WYKSZTAŁCIUCHÓW
 
Gdzież, ach gdzież, klasa polemik sprzed lat! Polemik, w których dwie szanujące się osoby dyskusję swoją opierają o argumenty merytoryczne, wiedzę, a każda mogła uchodzić za arbitra elegantiorum. Polemik, które znacznie bardziej rozszerzały temat niż pierwotny tekst będący źródłem sporu. Na przełomie XIX i XX wieku oraz w II RP takie dyskusje (historyczne, literackie, ideowe) trwały latami, pasjonowały tysiące czytelników, rozwijały świat rodzimej kultury.
Ano nie ma. Zostały wyrugowane przez okres panowania jednej racji. Ową prawdę etapu, głoszoną przez Moskwę na wszystkie demoludy, co przy okazji zamieniło inteligencję w, zdekonspirowanych dziś, wykształciuchów. Jakże gorzka jest prawda sformułowana przez Francoisa La Rochefoucaulda, że najgorszym rodzajem głupca jest głupiec wykształcony.
Nie odrodziły się polemiki i po 1989 roku, tak jak nie odrodziło się swobodne życie intelektualne, zabite przez cenzurę racji jednego środowiska, Salonu – jak chce Łysiak, czy Michnikowszczyzny – jak nazywa to Ziemkiewicz. Na szczęście, wraz z jego erozją rodzi się możliwość spojrzenia innego niż widok zza biurka Nadredaktora. Na razie w publicystyce i mediach. Choć i tu niektórzy tego jeszcze nie rozumieją, zwłaszcza ci, co nie zdołali się wyrwać z chocholego tańca „racji obowiązującej”, twierdzącej, że jeśli myślisz inaczej, toś kiep i należy tylko wykazać jak bardzo. A za jedyną polemikę uchodzą obrzydliwe obwieszczenia tejże informacji.
A nauka czeka, bo łatwiej stworzyć konkurencyjną gazetę niż konkurencyjny uniwersytet. Jej wyraz to kryzys recenzji. Formuła recenzji umiera, zastąpiły je suche omówienia oraz koleżeńskie teksty reklamowe. Krytycznych recenzji unika się jak ognia, bo rodzą agresję i przydają wrogów po grobową deskę.
Również na gruncie nauki historycznej dyskusji nie ma prawie żadnej. Wiele osób to dostrzega, również w bliskim mi środowisku historyków dziejów najnowszych, wśród których staram się upowszechniać ideę pisma polemiczno-recenzyjnego „Terra Incognita”. Być może uda się uruchomić je jeszcze w tym roku, póki co w małej, lubelskiej skali. Ale czy znajdą się autorzy? Współpracownicy? Toć to ryzyko wychylenia się poza zaklęty krąg tradycji wykutej w 2 połowie XX wieku...
Wielu i tak nadal dążyć będzie drogą lady Katarzyny de Berg, jednej z postaci Jane Austin z powieści „Duma i uprzedzenie”, powtarzając za nią w bezsilności spowodowanej nagłą konstatacją, że ktoś może myśleć inaczej: „Nie żegnam się z panią, panno Benett. Nie przesyłam wyrazów poszanowania twojej matce! Nie zasługujesz na takie względy”!

Dariusz Magier
POWRÓT
 
© Dariusz Magier. Prawa autorskie zastrzeżone.
Pierwodruk: Polemiki wykształciuchów, „Wspólnota Regionalna”, nr 21/2007, s. V.