O kondycji historii najnowszej w Polsce

Wielopłaszczyznowość oglądu wnosi w proces badawczy znamiona obiektywizmu. Zwłaszcza jeśli obiektem badania są dzieje najnowsze, jakże nadal zideologizowana w Europie (w tym również w Polsce, dzięki półwieczu komunistycznego zniewolenia) dziedzina historiografii. Z tego względu tournee po Polsce trzech amerykańskich naukowców, pracowników Institute of World Politics w Waszyngtonie (dalej: IWP), w osobach: prof. Marka J. Chodakiewicza – historyka polskiego pochodzenia, laureata Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza, a także prorektora IWP ds. kształcenia, prof. Herberta Romersteina i Briana Newsome’a, miało prawo wzbudzić nadzieje na wniesienie również do naszego postrzegania historii najnowszej świeżego, nie obciążonego balastem przeszłości spojrzenia.
Przypomnijmy, że waszyngtoński Instytut Polityki Światowej to prywatna, o dużej renomie, podyplomowa szkoła, kształcąca w dziedzinie sprawowania władzy i bezpieczeństwa narodowego. Jej słuchaczami, poza młodymi naukowcami pragnącymi poszerzać swą wiedzę i podwyższać kwalifikacje naukowe (studia doktoranckie), jest średni i wyższy personel amerykańskiej administracji rządowej, pracownicy agencji bezpieczeństwa i Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA). Naukowcy IWP przebywali w Polsce w dniach 11-24 czerwca 2005 r. i uczestniczyli w spotkaniach, organizowanych m.in. przez Kancelarię Sejmu RP, Instytut Pamięci Narodowej, Uniwersytet Warszawski, Katolicki Uniwersytet Lubelski, Uniwersytet Mikołaja Kopernika, Archiwum Państwowego w Lublinie Oddział w Radzyniu Podlaskim.
Tematyka spotkań dotyczyła przede wszystkim destrukcyjnego wpływu, jaki komunizm wywierał na społeczeństwa, których byt oparty był na demokratycznej egzystencji. Bez wahania damy tu przykład II Rzeczypospolitej, sąsiadującej z Rosją Sowiecką w latach 1918-1939, a więc w okresie, kiedy Związek Sowiecki nie sięgnął jeszcze wyżyn swej potęgi. W jakże odmiennym wymiarze ujrzymy jednak propagandę Związku Sowieckiego po 1945 r. – prawdziwego imperium opartego na knucie i sponsorującego wszystkie odśrodkowe siły w państwach demokratycznych.
Herbert Romerstein – historyk, ale również praktyk i ekspert-sowietolog, jako że pełnił m.in. funkcję szefa Biura ds. przeciwdziałania sowieckiej dezinformacji w Amerykańskiej Agencji Informacyjnej za czasów prezydentury Ronalda Reagana, mówił przede wszystkim nt. sowieckiej propagandy, prowadzonej za pośrednictwem jej amerykańskiej agentury, skupionej w szeregach Komunistycznej Partii Stanów Zjednoczonych (The Soviet Use of American Communists of Polish Origin in Espionage, Subversion and Propaganda).
Brian Newsome – historyk młodego pokolenia, laureat Nagrody Fulbrighta oraz Nolte, doktorant i asystent rektora IWP, skupił się na zagadnieniu dotyczącym funkcjonowania kontrwywiadu w państwie (społeczeństwie) demokratycznym. Jakże odmienne spojrzenie na zasady funkcjonowania tajnych służb w ustroju demokratycznym od tego, z czym mieliśmy do czynienia w PRL-u (a na skutek „pamięci materiału” zapewne również w III RP), wzbudziło szczególnie żywy oddźwięk. Szczególnie zaś teza o absolutnej podrzędności tajnych służb demokratycznego państwa względem prawa, co nierzadko paraliżuje ich działalność i sprawia, że funkcjonują one na zasadzie re-akcji. Jak zauważał Newsome – taka jest jednak cena wolności obywatelskich, na których winien opierać się ustrój demokratyczny.
Sympozjum zorganizowane przez Archiwum Państwowe w Lublinie Oddział w Radzyniu Podlaskim 18 czerwca 2005 r. nosiło tytuł „Między świadomością, propagandą a prawdą historyczną”, a organizatorzy szczególnie pragnęli zwrócić w ten sposób uwagę na wpływ, jaki półwiecze komunizmu wywarło na politykę bieżącą i historiografię kraju postkomunistycznego na przykładzie Polski. Obserwując bowiem stosunki wewnętrzne oraz budowę strategii geopolitycznej wydaje się, że Polacy oglądają świat przez, fałszujące rzeczywistość, postkomunistyczne okulary. Jak z kolei widzą nas Amerykanie, wyjaśniał Marek J. Chodakiewicz na przykładzie problemu lustracji (Poland’s Perception in the US: The Case of the Lustracja). Konstatował, że dyskusji nie podlega potrzeba uzdrowienia sytuacji politycznej w Polsce przez ujawnienie wszystkich materiałów dotyczących współpracy z totalitarnym systemem PRL, czyli pozostawienia dokumentów archiwistom i historykom, by budować nową jakość ustrojową na drodze od symboli, które ciągle jeszcze uznawane są przez większość narodu, do ich rzeczywistej realizacji.
***
Omawiając zagadnienie historii najnowszej (okres III RP) nie sposób nie zwrócić uwagi na post-materialistyczną historiografię, która po 1989 r. znalazła się w miejscu, które zupełnie nie sprzyja konstruowaniu poprawnego modelu przeszłej rzeczywistości. Oddajmy ją za pomocą trójkąta. Niech jego wierzchołkami będą:
1. pamięć historyczna społeczeństwa (tzw. postkomunistyczna mentalność), które coraz bardziej nostalgicznie wspomina czasy gierkowskiej „prosperity” i rehabilituje sługę „Imperium Zła” – generała Jaruzelskiego;
2. propaganda komunistyczna, która nadal okupuje nie tylko mózgi ludzi skutecznie uformowanych przez PRL, ale także tysiące biednych polskich bibliotek, zwłaszcza prowincjonalnych, których nie stać na zakup nowych (odideologizowanych) książek, co plasuje je nierzadko w roli real-socjalistycznego skansenu historiograficznego i – niestety – legitymizuje zmitologizowany obraz przeszłości;
3. prawda historyczna, gwałcona pospołu przez pozostałości dawnej cenzury oraz – dziecię III RP, a jednocześnie jej potomka – autocenzurę z jednej strony, i relatywizm postkomunistyczny z drugiej.
Obiektywizm, jedna ze zdobyczy przemian roku 1989, stanowi w tym przypadku wyśrodkowującą siłę przyciągania tych trzech tendencji, co przynosi rezultat fatalny, bo efektem narracji historycznej nie jest ani potwierdzenie wniosków wynikających ze społecznej pamięci historycznej ani lansowanie tez propagandy komunistycznej, ani (tym bardziej) prawda historyczna. Czym jest? Nie wiadomo. Zawiera w każdym razie w sobie melanż złożony z pochodnych tych trzech elementów. Zatem w efekcie takiej narracji:
a) najbardziej traci prawda historyczna, bardzo podatna na wszelkiego typu zakłócenia zewnętrzne;
b) propaganda komunistyczna traci w porównaniu z okresem PRL, lecz zagrożenie jej bytu pchnęło zwolenników w kierunku mitu historycznego, co wyraźnie zbliża ją do
c) pamięci historycznej, poddawanej treningowi ze świata polityki.
Tak oto metodologia komunistyczna (materializm historyczny), zmutowana problematyką bieżącą w zakresie relatywistycznego widzenia przeszłej rzeczywistości przez pryzmat własnych korzyści (czego symbolem stała się w Polsce tzw. „gruba kreska”), zaprzecza temu, czym dobra historiografia być powinna.
Prawda historyczna to, wbrew nowym trendom rozumienia historii (nie-historia, pamięć), cel, ku któremu zawsze zmierzać będą historycy. Odkrycie, gdzie leży prawda historyczna 15 lat po upadku „żelaznej kurtyny”, jawi się głównym zadaniem dla nie skrępowanej bieżącą polityką pracy badawczej historyków.

Dariusz Magier
POWRÓT
 
© Dariusz Magier. Prawa autorskie zastrzeżone.