...pomyślałem nostalgicznie
czytając najnowszy, drugi już tomik poetycki Agnieszki
Hałas. Tytuł („Ostatni z żyjących”) oraz intrygująca
okładka (negatywowy obraz ruin), skusi-ły mnie do sięgnięcia
po wydawnictwo i nie żałuję... ale po kolei.
Wydany przez Norbertinum (Lublin 2006) tomik to ponad pół
setki przejmujących, a jednocześnie mądrych (co nie
zawsze idzie ze sobą w parze) wierszy osadzonych w
klimacie dni ostatnich. Klasyczny świat umiera (okładkowe
ruiny), klasyczny człowiek odchodzi, koń-czy się coś...
Wiemy, że gdzieś tam, w tle rozgrywa się bezpardonowy
szturm nowego huma-noida, ale zamieszanie z tym związane
nie przenika do świata, w którym żyje „ostatni z żyją-cych”.
Owszem, zdaje sobie sprawę, że kończy się coś, że
jego świat odchodzi, ale też mniej obchodzi go to niż
kontemplacja kwiatów, pór roku, nastrojów. Oto
przejmująca esencja po-ezji Agnieszki Hałas, która -
podążając tropami wielkich - jako kolejny „barbarzyńca
w ogro-dzie” cywilizacyjnej spuścizny (studia
doktoranckie w Heidelbergu) nabiera szlifu mędrców
kultury zachodniej. Owszem, cywilizacja ginie, jesteśmy
ostatnimi jej przedstawicielami, cza-sem może nieświadomymi
(czy nie czyni z nas to żałosnych trefnisiów?), ale cóż
z tego. Oto kustosz dawnej wielkości, który:
„będzie wędrował przez puste komnaty
będzie zdmuchiwał kurz z pożółkłych ksiąg
dotykał zblakłych wstążek milczących zegarów
i odmówi na gruzach swoją ostatnią modlitwę
a gdy po ostatnim martwym dniu nastanie
ostatni zmierzch
ostatni z żyjących zdejmie maskę
by ukazać światu
gładką twarz błazna”.
(„Ostatni z żyjących”)
Bardzo podoba mi ta alegoria współczesności. Czytałem
tomik podczas mroźnej kulminacji adwentu i poezja
Agnieszki wydała mi się XXI-wiecznym głosem wołającego
na puszczy kulturowej:
„więc póki możesz zmyj z siebie brud
czerń z siebie zmyj nawróć się na prawdziwą wiarę
i stań się solą tej ziemi”.
(„Sól”)
Poetka nie kreuje, raczej opowiada historie, które dzieją
się obok niej, a ona zapisuje je na gorąco w formie
drobnych impresji, których głównym bohaterem jest człowiek
zanurzo-ny w czasie, w sztuce, w życiu.
Wiersze Agnieszki, tak – chciałoby się powiedzieć -
ogólnocywilizacyjne, są przecież bardzo kobiece w ten
cudowny, ciepły i tchnący wrażliwością sposób. Nie
uciekają też od problematyki płci, jak choćby analiza
kobiety współczesnej w wierszu „Studium puellae”,
czy piękny ewo-maryjny motyw w wierszu „Kwiaty”:
wizja ziemi-ogrodu od posadzenia róż aż po ból i
pustkę ich ścięcia, w którym nawet wówczas pozostaje
najpiękniejszy z kwiatów - Ona:
„martwe ogrody pod przeklętym niebem
w pyle zostały ślady jej stóp
w powietrzu
trwa ciężka woń Edenu
Ogrójca
i Golgoty”.
W atmosferze uniwersum, w którym porusza się podmiot
liryczny, wisi nostalgia za czasami świata
niedokonanego, z pełnią ludzkiej inicjatywy, tęsknota
za młodym światem - surowym i niosącym ciężki żywot,
ale również dziewiczym i pełnym bohaterów:
„nie każ mi wypełniać konturów niedokończonego
obrazu
kolorami świata
już wolę kryć się wiecznie w kreskach szkicu
a nocą lśnić mistycznym blaskiem Silmarili”.
(„Niedokończony obraz”)
Wspomina piękno („Początek lata”) i maluje impresje
chwil dawnych, wskazuje na różnorod-ność jako pełnię
człowieczeństwa (Dwoistość).
W tomie „Ostatni z żyjących” znalazło się też
miejsce dla rozpaczliwej modlitwy do Anioła Stróża.
Posłaniec Boży ma zadanie z pozoru anachroniczne:
chronić ludzkość - tę „garść popiołu pod
pustynnym słońcem” niewartą niczego, ale utwór
stanowi w gruncie rze-czy przeraźliwy krzyk prośby o
dalszą Bożą ingerencję, o pozostawienie niebiańskiej
iskry w ludzkim życiu na wygnaniu, o trwanie („Anioł
Stróż”).
W czymże tkwi samozagłada, którą sami sobie zgotowaliśmy?
To nie jakieś tam cier-pienia fizyczne, globalne
ocieplenie, bomba atomowa. Chodzi o samozagładę ideową.
Oto człowiek sięgnął po iluzję:
„z naiwnym zapałem neofitów
klękaliśmy na piasku
by przyjąć komunię i doznać olśnienia”,
która przyniosła mu jednak tylko rozczarowanie:
„znudzeni postanowiliśmy w końcu wrócić
i zastaliśmy zrujnowane miasto
pod naszą nieobecność zajęli je barbarzyńcy
teraz na gruzach pałaców walają się ich kolorowe
szmaty
zmięte opakowania zużyte strzykawki”
(„Księga nieudanego wyjścia”).
Również artyści zachłysnęli się nowomodnym
opakowaniem, w którym była pustka. W tym czasie miejsce
po nich zajęła kultura barbarzyńców. Stąd wizje
apokalipsy: trujące deszcze, śmierć słońca i księżyca,
ruina domów, zamienianie się ziemi w jedno wielkie
nekropolis. Oto obraz końca ery:
„i ujrzymy w błyszczących jak lustra nagrobkach
odbicie naszych spopielonych twarzy”.
(„Myślę o dniu”)
Najnowszy tomik Agnieszki Hałas to wędrówka przez to
wszystko co towarzyszy człowiekowi, to ciągłe impresje
(„Zamyślenie”, „Tajemnica”), ludzkie pragnienia
nie-wiedzieć-czego (‘Papierowy kwiat”), nicość złudnych
ucieczek, nicość fałszywych proroków:
„upadasz na kolana
by ucałować stopy Lilith
..............................
bezwładne palce
usta pełne popiołu”.
(„Magia”)
Pory roku, pory dnia, sytuacje, zaklęte w obrazy słowa,
z których wyziera podziw dla piękna Bożego stworzenia
i zachwyt:
„wznoszę kielich
za kwitnące sady
rdzawe łąki we wrześniu
samotną kapliczkę przy drodze
za zimowe niebo
wąwóz pełen zawilców
za księżyc i skały
trawę i śnieg
za Lothlorien i Tatry
za poezję
za muzykę
za magię
jabłka Avalonu i ciszę cmentarzy
za dłonie z popiołu i przyjaciół z powietrza
i za noc która nas pochłonie amen”.
(„Toast”)
Niby żyjemy jeszcze, ale coraz bliżej do chwili, aż
staniemy się błaznem z tytułowego wiersza na końcu
czasu, bo „zegarki odmierzają bezustanny upływ”
(Czas). Kończy się coś... ale my tu jesteśmy, do końca
- człowiek pełen (wydawać by się mogło) nikomu
niepotrzeb-nych obrazów i myśli, który jednak jest w
stanie rzucić ku niebu pewnie:
„wierzę że o świcie
znajdziesz mnie
na brzegu”.
(„Szklany brzeg”)
|