TEORIA APARTHEIDU JAKO PRZEJAW KONTRREWOLUCYJNEJ
POLITYKI PAŃSTWA
 
Istnieją doktryny, które w powszechnej świadomości mają wydźwięk jedno-znacznie pejoratywny. Jednym z nich jest niewątpliwie apartheid - ustrój społeczno-polityczny realizowany w drugiej połowie XX wieku w Republice Południowej Afryki (RPA). Stosunek do apartheidu unormowany został niechęcią społeczną, ukształtowaną różnorodnymi czynnikami, wśród których jednym z ważniejszych jawi się realizacja tejże doktryny w praktyce, którą bez wahania określić by można swojsko w Polsce brzmiącym terminem "wypaczenia". Nie chcą stawiać się poza nawiasem tzw. "społeczności międzynarodowej"[1] oraz uchodzić za "świętszego od papieża"[2] nie zamierzam przekonywać, że życie codzienne Afryki Południowej, realizującej politykę apartheidu, było lepsze niż uważa się to powszechnie. Jednakże, abstrahując od celów i skłonności rewolucji, które - powtarzając za Plinio C. de Oliveirą - objawiają się w tendencjach, ideach i faktach[3], a także od współczesności post-apartheidowej Południowej Afryki, być może najlepiej świadczącej o tym, czego byliśmy tak naprawdę świadkami, skupię się na teorii apartheidu, jako środku zapo-biegawczym rewolucji, a tym samym, jako przejawie polityki kontrrewolucyjnej pań-stwa Afrykanerów.
Republika Południowej Afryki leży w południowej części kontynentu i składa się z 9 prowincji bogatych w złoża naturalne, takie jak: złoto, diamenty, srebro, ropa, węgiel. Dzięki wspaniałym warunkom klimatycznym i krajobrazowym stanowi tery-torium niezwykle atrakcyjnie turystycznie, by wspomnieć chociażby o parku naro-dowym Krugera, jednym z największych i najbogatszych w gatunki zwierząt na Czarnym Lądzie. Pierwotnymi mieszkańcami Afryki Południowej byli Buszmeni i Hotentoci. Kolonizację tych terenów rozpoczęli Holendrzy z kompanii wschodnioin-dyjskiej w XVII wieku, by w 1652 roku założyć dzisiejszy Kapsztad - portowe miasto szczególnie lubiane przez turystów z uwagi na tak znane powszechnie atrakcje tury-styczne jak: szczególnej urody wybrzeże morskie, góry, Zamek Dobrej Nadziei, po-mnik Cecila Rhodesa, budynek parlamentu. Wkrótce do tej części Afryki masowo zaczęli przybywać holenderscy chłopi oraz prześladowani we Francji hugenoci. W drugiej połowie XVII wieku w południowej Afryce istniało już jednolite społeczeń-stwo białych plantatorów i hodowców bydła, których gospodarka wykorzystywała pracę niewolniczą tubylców oraz napływowych, agresywnych przybyszy z północy - ludy Bantu (m.in.: Zulusi, Khosa, Ndebele). Wtedy to, dla określenia tworzącego się narodu pojawia się nazwa Bur (Boer), oznaczająca pierwotnie chłopa, oraz Afrykaner (Afrikander).
W początkach XIX wieku, z uwagi na bogate złoża naturalne, terenami tymi zainteresowali się Brytyjczycy. Burowie jednoznacznie sprzeciwili się angielskim dążeniom, co doprowadziło do bardzo brutalnych i krwawych wojen (tzw. wojny burskie) w latach 1881-1902. Powszechnie znanym faktem jest, że właśnie w tej woj-nie po raz pierwszy zastosowane zostały obozy koncentracyjne, za pomocą których Anglicy usiłowali odciąć oddziały burskie od ich zaplecza. Po kampanii wojennej z lat 1899-1902 wszystkie tutejsze kolonie zostały połączone w brytyjskie dominium - Związek Południowej Afryki. W czasie I wojny światowej Południowa Afryka wal-czyła po stronie Ententy, zaś w II wojnie światowej wchodziła w skład koalicji anty-hitlerowskiej. W 1948 roku władzę w kraju przejęła Partia Narodowa, która dopro-wadziła do opuszczenia Wspólnoty Brytyjskiej i w 1961 roku proklamowała niepod-ległą Republikę Południowej Afryki - najbardziej rozwinięty kraj kontynentu afry-kańskiego.
Biali mieszkańcy RPA, twórcy państwa ukształtowani w poczuciu odpowie-dzialności za kraj i identyfikujący się z nim, stanowili 10-14% jego mieszkańców. Pomimo zniesienia niewolnictwa przez Anglików, bariera cywilizacyjna dzieląca białą część mieszkańców od ludów Bantu, uformowała stosunki społeczne w taki sposób, że biali osadnicy stali się na gruncie południowoafrykańskim swoistą ary-stokracją, właściwym narodem politycznym, wraz ze wszystkimi przywilejami i obowiązkami wypływającymi z tego faktu wobec ludzi sobie poddanych.
Zgodnie z tradycjonalistycznym kanonem stwierdzić można, że byli twórcami państwa, a zatem sprawowali władzę prawowitą. Z tego punktu widzenia ruch zmierzający do jej zniszczenia, obalenia trwającego porządku, który stworzyli, jawi się niczym innym jak rewolucją, której celem bezpośrednim było unicestwienie tej grupy ludzi, by zająć jej miejsce. Tak postrzegane dążenie do zrównania prawnego cywilizacji twórców państwa południowoafrykańskiego z nieprzygotowaną do tego ludnością murzyńską, jawi się: a) nieuporządkowaną tendencją prącą do urzeczy-wistnienia się (wg nomenklatury de Oliveiry: rewolucja w tendencjach); b) na drodze swej tworzącą ideologie, zrazu podkreślające chęć współistnienia z ancien régime'm, lecz wkrótce wpadające w nieuchronny z nim konflikt (rewolucja w ideach); c) który doprowadza do krwawych z reguły przekształceń instytucji, prawa i obyczajów (re-wolucja w faktach)[3].
Oczywista nierówność w hierarchii społecznej Południowej Afryki była wy-zwaniem dla rewolucji, tryumfującej w XX wieku po kolei w trzech swych odsło-nach: bolszewizmie, nacjonal-socjalizmie i demoliberalizmie[4]. Ten ostatni, łącząc ingredienty zdefiniowane przez oświeceniowych teoretyków z praktyką krwawych rewolucji 1789 i 1918 roku oraz religią antyfaszyzmu, stał się głównym sztandarem, który po II wojnie światowej tryumfująco podnieśli w górę wieczni "siewcy chaosu i zamętu", tak jednoznacznie zidentyfikowani przez papieża Leona XIII[5]. Przyspie-szającej tempa rewolucji trzeba było dać ujście poprzez zaangażowanie światowej opinii publicznej, a Afryka Południowa jawiła się po temu doskonałym pretekstem, tym bardziej, że oto odium zła mogło zostać zdjęte ze Związku Sowieckiego, głów-nego eksportera rewolucji w XX wieku, który, ku uciesze liderów postępu, stawał się w tej walce sprzymierzeńcem Zachodu.
Katalizując kierunek tendencji można było wyartykułować znaną od wieku XIX rewolucyjną ideę głoszącą, że jednostka jest wszystkim (bogiem?), co po rewolu-cji bolszewickiej i II wojnie światowej przeradza się w nowy fetysz - masy (masy są bogiem). Demokracja Zachodu zaczyna opierać się na marksistowskim twierdzeniu, być może nabytym drogą konwergencji, że jednostka może się mylić, masy nigdy[6]. Stąd już tylko krok do lewicowej utopii - świata bez barier, nierówności, kształtowa-nego przez kielnię i cyrkiel rozumu, nauki i techniki.
Teoria to ponętna, zwłaszcza tam, gdzie nierówności są największe. O ile jed-nak ideologia tej rewolucji miała postać demoliberalną, kryjącą się pod hasłem postę-pu, o tyle afrykańska praktyka stanowiła już li tylko wojnę rasową, w której zdemo-ralizowany lud bierze sobie wolność "od pasa w dół"[7] i wyzbyty zahamowań ata-kuje. W tym miejscu analogia z żądnym uciech i krwi jakobińskim motłochem z okresu rewolucji francuskiej staje się nazbyt jednoznaczna. Duch unoszący się nad emancypacją ludności tubylczej RPA wydaje się mieć postać jednoznacznie lewicową w wymiarze nie tylko realnym, ale również ideowym, na co nie mogła nie wpłynąć infiltracja Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC) przez (kierowaną przez służby sowieckie) Południowoafrykańską Partię Komunistyczną (SACP)[8]. Nada-wało to zorganizowanemu ruchowi czarnych postać pełzającej rewolucji, w której walkę klasową, bez uszczerbku dla kierunku przemian, zastąpiono rasizmem[9], skierowanym nie tylko wobec białych, ale również wobec innych tubylczych ple-mion. Janusz Waluś, który razem z byłym południowoafrykańskim wojskowym Clive'm Derby-Lewis'em, jednym z przywódców Partii Konserwatywnej, miał przy-gotować zamach na lidera afrykańskich komunistów, Chrisa Hani'ego, na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku, nie miał wątpliwości co do ideowego zaplecza Afrykańskiego Kongresu Narodowego, gdy twierdził: "Oni są komunistami, którzy zniszczą ten wspaniały kraj. Zmarnują to wszystko, co zostało z takim trudem zbu-dowane przez białych. Boli mnie, że to wszystko zostanie zniszczone w imię utopii wielorasowego społeczeństwa, które się tu nigdy nie spełni"[10]. Biorąc to wszystko pod uwagę nie może być wątpliwości, że apartheid stanowił kontrrewolucyjną próbę uśmierzenia nierozwiązywalnych konfliktów na drodze pokojowej[11]. Był odpo-wiedzią na akcję demoliberalizmu, skierowaną przeciwko porządkowi w Afryce Po-łudniowej, czyli re-akcją, a w przypadku zidentyfikowania jej adresata jako rewolucji - kontrrewolucją. Państwo Afrykanerów ubrało ją w szaty państwowego systemu politycznego, który, jako apartheid, opracowany został na uniwersytecie w Stellen-bosh, a ogłoszony przez D. F. Malana.
Apartheid to słowo z języka afrykanerskiego (afrikaans[12]), oznaczające "od-rębność", "separację". Powszechnie przyjęto je dla określania stosunków panujących w RPA, gdyż znacznie lepiej oddawało specyficzną sytuację społeczno-polityczną kraju niż, używane wcześniej, wyrażenie "segregasie" (separacja). Sami twórcy dok-tryny rozumieli ją jako "utrzymywanie i utrwalanie tożsamości rozmaitych co do koloru grup, z których składa się ludność, oddzielny rozwój tych grup, zgodnie z ich indywidualną naturą, tradycjami i zdolnościami, w przeciwstawieniu do integracji. W swoim praktycznym zastosowaniu polityka ta pociąga za sobą kroki i wysiłki obejmujące m.in.: środki mające na celu pewne stopnie czysto miejscowej lub prze-strzennej separacji, np. w odniesieniu do stref mieszkaniowych, urządzeń użyteczno-ści publicznej, transportu, rozrywek etc., środki dotyczące praw politycznych, np. oddzielne listy wyborcze, oddzielne przedstawicielstwo w parlamencie i w radach prowincjonalnych; także separację terytorialną, np. fakt kreowania dość obszernych terytoriów do wyłącznego użytku jednej z grup ludności, np. terytorium tubyl-cze"[13].
U teoretycznych podstaw apartheidu leżało przekonanie, że rasa biała jest w RPA spadkobierczynią zachodnioeuropejskiej cywilizacji chrześcijańskiej, co narzuca nań obowiązek utrzymania charakteru i obrony przez atakami zewnętrznymi (fety-sze demoliberalizmu) oraz wewnętrznymi (bunt czarnych oparty na podstawach rasowych). Ta tradycja nie pozwalała również wycofać się z wpływu na państwo, które w imię wyższych celów zawiesza część praw ludności tubylczej i kolorowej, biorąc ją jednak w pod skrzydła swej sprawiedliwości, chrześcijańskiej opieki, po-wiernictwa i pomocy. W praktyce apartheid przyniósł administracyjny podział spo-łeczeństwa południowoafrykańskiego na grupy rasowe i etniczne, które zostały od siebie oddzielone, wyznaczono im oddzielne miejsca zamieszkania i pracy. Dzięki temu każda z ras miała zachować swoje charakterystyczne cechy takie jak: własne języki, zwyczaje i instytucje plemienne. Apartheid miał zapewnić im możliwość za-mieszkania na własnych terytoriach i korzystania w ramach własnych wspólnot ze wszystkich praw politycznych. Dzięki temu miała zostać stworzona szansa na mak-symalny rozwój naturalnych zdolności członków poszczególnych grup. Nadrzęd-ność społeczna białych nie miała oznaczać wyzysku ludów innych ras. Punktem do-celowym miało być utworzenie na obszarze Afryki Południowej osobnych państw dla białych i dla czarnych[14]. Pewne regiony, takie jak: Transkei, Ciskei, Bophuthat-swana, Venda czy Kwa Zulu, wydzielono wyłącznie dla czarnych, jako tzw. bantu-stany, którymi sami zarządzali[15]. Tym samym apartheid w swej teorii spełniał nie-jako warunek sine qua non dyktatury kontrrewolucyjnej - tymczasowość zawiesze-nia praw części ludności, do czasu przywrócenia porządku, co w realiach południo-woafrykańskich oznaczało przygotowanie społeczności tubylczej do samodzielnego życia społeczno-państwowego. Ów porządek odzwierciedlało teoretyczne przekona-nie, że każda rasa ma swoje wyjątkowe i niepowtarzalne differentia specifica, własne cechy i ramy rozwoju, których zatarcie prowadzi do nieuchronnej katastrofy spo-łecznej, nie wspominając już o utracie bogactwa danego ludzkości od Stwórcy[16].
Dekalog południowoafrykańskiej polityki apartheidu można by zatem wyli-czyć następująco:
1. Bóg stworzył różne rasy, między którymi istnieją trwałe i nieusuwalne różni-ce.
2. Musi zostać zachowana czystość rasy białej.
3. Która jest bastionem chrześcijańskiej cywilizacji w Afryce, przez co ma wobec Boga, tradycji i innych narodów Zachodu obowiązek zachowania swego cha-rakteru.
4. Z uwagi na znaczną mniejszość białych w kraju muszą oni za wszelką cenę utrzymać pozycję dominującą, z czego wynika szerszy zakres praw politycz-nych.
5. Z uwagi na dominującą pozycję oraz stopień rozwoju cywilizacyjnego biali mają wobec tubylców obowiązek zachowania sprawiedliwości, chrześcijań-skiej opieki i pomocy.
6. Istnieje ogromna przepaść dzielącą poszczególne rasy w Afryce Południowej pod względem kulturalnym, gospodarczym i tradycji narodowych. Asymila-cja i integracja byłaby zgubą dla każdej z nich.
7. Zadaniem białych jest umożliwienie każdej z raz oddzielnego rozwoju poli-tycznego, gospodarczego, społecznego, a także terytorialnego.
8. Ze specjalnych praw każda rasa (także biała) może korzystać tylko na swoim terytorium.
9. Apartheid nie ma na celu ucisku rasowego. Jest to polityka konstruktywna i altruistyczna, a ograniczenia rasowe nakładane na ludność tubylczą służą jej przyszłemu dobru.
10. Apartheid będzie ewoluował w kierunku podziału Afryki Południowej na okręgi autonomiczne, a z czasem oddzielne państwa[17].

W teoretycznych podwalinach apartheidu pobrzmiewa więc wymiar niemalże pozytywistycznej pracy wśród grup najbardziej społecznie upośledzonych, przy czym charakterystyczne jest, że wg ustawy o rejestracji ludzi z 22 czerwca 1950 roku za osobę rasy białej (podobnie jak czarnej) nie uznawano człowieka białego z wyglą-du, lecz powszechnie za takiego uważanego[18], co przeczy niejako rasistowskiej kwalifikacji reżimu w RPA.
Abstrahując od teorii polityki ustrojowej, praktyka życia społeczno-politycznego w Republice Południowej Afryki nosiła piętno "wypaczeń". Apartheid przy pomocy aparatu przymusu faktycznie zmierzał do osiągnięcia jak największych korzyści przez białych, bez oglądania się na potrzeby i warunki życia pozostałej lud-ności. Na szczycie hierarchii społecznej znajdowali się biali, niżej ludność kolorowa, czyli mieszańcy rasy białej i czarnej, dalej Azjaci, a na końcu czarni, wśród których najniższy szczebel zajmowali Bantu. W praktyce życia podziały te doprowadzały często do absurdów i stawały się obiektem manipulacji ze strony władz[19].
Południowoafrykańska polityka segregacji w życiu codziennym naznaczona była piętnem prześladowań rasowych, a nieprecyzyjność przepisów wykonawczych, jak np. ustawy o niemoralności z 1950 r., często wykorzystywana była do poniżania tubylców. Za przestępstwo mogły zostać uznane nie tylko stosunki płciowe pomię-dzy białymi i czarnym, ale np. także uścisk dłoni, czy przebywanie w jednym po-mieszczeniu[20]. Bariery rasowe, czyli strefy Slegs vir Blanke (tylko dla białych) obej-mowały przedziały w pociągach, kina, teatry, szpitale, cmentarze, kościoły, parki itp. Terytoria dla czarnych, które miały chronić ludność nie-białą, w efekcie stały się re-zerwuarem taniej siły roboczej, ponad miarę stłoczonej w bantustanach w warun-kach uniemożliwiających samodzielne funkcjonowanie. Nierównomierny podział państwa, w którym stanowiąca mniejszość biała ludność zajmowała ok. 90% po-wierzchni, nie mógł przynieść rozwoju autonomicznych obszarów ludności tubyl-czej.
Wydaje się, że na podatność Afrykanerów na politykę rasową znaczny wpływ miał protestantyzm (reformowany kalwinizm), stanowiący "religię państwową" RPA. Widać to wyraźnie w próbie dorabiania quasi-religijnej ideologii do realnego apartheidu, m.in. poprzez eksponowanie teorii predestynacji i charakterystyczną dla tej religii surowość, "rozbudzoną purytańską pychą", wielokrotnie "reagującą w sposób przesadny"[21]. Dały się odczuć starotestamentowe motywy "narodu wy-branego". "Kościoły reformowane to naród Afrykanerów w modlitwie - zauważał katolicki abp Denis E. Hurley - Są one ich duszą, ich potwierdzeniem boskiego po-wołania, jakie stało się udziałem Afrykanerów"[22]. Dla wielu uzasadnieniem prak-tyki apartheidu była Biblia, a zwłaszcza fragment o błogosławieniu synów Sema i Jafeta i przekleństwie synów Chama, za których uważano czarnych. Za przewiny swego praojca mieli oni pełnić służebną rolę wobec białych[23]. Radykalnie odróżnia to ich od wykładni katolickiej, która zawsze głosiła potrzebę szacunku dla społecz-ności tubylczych i "podkreślała konieczność zachowania starannego rozróżnienia pomiędzy dziełem ewangelizacji i imperializmem kolonialnym, z którym dzieło to łatwo mogło być pomieszane"[24].
Protestantyzm Afrykanerów każe postawić zasadnicze pytanie: czy w ogóle można mówić o kontrrewolucji w nie-katolickich środowiskach białych mieszkańców Afryki Południowej, wiedząc, że duszą kontrrewolucji jest wszak Kościół powszechny? Na podstawie przesłanek wymienionych powyżej nie znajduję powodów, by nie zgodzić się z de Oliveirą, że w pewnych okolicznościach również nie-katolicy mogą dostrzec zagrożenie rewolucyjne, wystąpić przeciwko niemu, a nawet zmusić je do odwrotu. "W pełnym i prawdziwym znaczeniu tego słowa nie są oni kontrrewolucjonistami, lecz ich współpraca może i powinna być przyjęta"[25]. Pomimo różnic religijnych z katolicyzmem, ich koncepcja postępu stoi w sprzeczności z koncepcją rewolucyjną, gdyż, podobnie jak katolicy, uznają oni, że świat zawsze będzie padołem łez i przejściem ku niebu, gdy tymczasem piewcy rewolucji wyznają pustą wiarę, że postęp może uczynić z ziemi raj, w którym człowiek może żyć szczęśliwie nie myśląc o wieczności[26]. Tym samym również ta próba protestanckiego oporu, choć niepełna ideologicznie, posiada w sobie cząstkę prawowiernej kontrrewolucji, w której dla wyższych celów rozum panuje nad wolą, zaś wola nad uczuciowością.
Owoce południowoafrykańskiej (podobnie jak innych) rewolucji to: pycha, która - jak podkreśla de Oliveira - prowadzi do anarchii i odrzucenia każdej, nawet najwyższej władzy[27], oraz zmysłowość prowadząca do dehierarchizacji życia spo-łecznego i tryumfu powszechnego zrównania, które zwykle bywa niczym więcej jak "uzurpacją funkcji rządzenia przez tych, którzy powinni być posłusznymi"[28]. Bo "kiedy rewolucja ogłasza absolutną wolność [...], to czyni tak tylko dlatego, aby usprawiedliwić swobodę najgorszych namiętności"[29]. W tym kontekście realia Afryki Południowej po przejęciu władzy przez Afrykański Kongres Narodowy w 1994 r.: bezprawie, kryzys gospodarczy, epidemia AIDS, ogromne bezrobocie, ma-sowa emigracja[30], będące zwykle efektem każdej rewolucji, zdają się potwierdzać tę regułę. Zgodnie z trockistowską zasadą nabierającej przyspieszenia rewolucji za-kończenie rządów białych w RPA nie tylko nie zlikwidowało rasizmu, ale doprowa-dziło do jego nasilenia, czego owocem jest nie tylko eliminowanie białych z admini-stracji państwa[31], ale również fizyczna czystka etniczna, która zrodziła ogromną falę emigracji. Według nieoficjalnych danych Republikę Południowej Afryki od po-łowy lat dziewięćdziesiątych opuściło około 2 mln białych - osób, którzy dotychczas utrzymywały gospodarkę kraju[32].
Warto dodać, że odkąd apartheid zastąpiony został przez czarny terror, po-stępowe media straciły zainteresowanie sytuacją w RPA, uznając ją za naturalną. "Odtąd [od przejęcia władzy przez Nelsona Mandelę - DM] w RPA panuje pokój społeczny" - głosi jedna z internetowych witryn, co znaczące, pełniąca rolę szkolne-go bryka[33]. I właśnie ten "pokój społeczny", owoc południowoafrykańskich prze-mian, wydaje się stanowić ostateczny dowód na to, że jego nasieniem jest rewolucja, co pozwala uznać apartheid za kontr-rewolucję. Ostatni akt to Oliveirowa rewolucja w faktach, czyli krwawe porachunki międzyplemienne i napady na białych oraz de-moliberalny duch europejskiej proweniencji. Oto liberalna konstytucja RPA dopusz-cza adopcję dzieci przez homoseksualistów[34]. Po owocach ich poznacie...

Przypisy:

1) Apartheid został potępiony rezolucją nr 3068 Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych pt. "O zwalczaniu i karaniu zbrodni apartheidu" z dnia 30 listopada 1973 roku.
2) Kościół potępił apartheid w oświadczeniu Papieskiej Komisji "Iustitia et Pax" z dnia 3 grudnia 1988 roku.
3) P. C. de Oliveira, Rewolucja i Kontrrewolucja, Kraków 2001, s. 43-44.
4) Tamże.
5) J. Bartyzel, Usque ad finem, www.konserwatyzm.pl/artykuly.php?id=350 (wydruk w posiadaniu autora).
6) Leon XIII, Humanum Genus, encyklika z 20 kwietnia 1884 roku - za: P. C. de Oliveira, dz. cyt., s. 56.
7) P. C. de Oliveira, dz. cyt., s. 85.
8) J. Bartyzel, dz. cyt.
9) G. Bębnik, Ostatnia walka Afrykanerów, Biała Podlaska 2004, s. 149.
10) D. Ratajczak, Ciemniejszy odcień czerni, www.wandea.org.pl/afrykanerzy.htm (wydruk w posiadaniu autora).
11) Za: Czas Apokalipsy. RPA po zniesieniu apartheidu, www.wandea.org.pl/rpa-apartheid.htm (wydruk w posiadaniu autora).
12) D. Ratajczak, Afrykanerzy zamykają drzwi i gaszą światło, http://www.patriota.pl/?dzial=historia& nr=46 (wydruk w posiadaniu autora).
13) Afrikaans - język ukształtowany wśród białych w Afryce Południowej. Jego podstawą był język niderlandzki, francuski i niemiecki.
14) Ze słownika afrykanerskiego, za: J. Balicki, Historia Burów. Geneza państwa apartheidu, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdański 1980, s. 218.
15) A. Bianke, Państwo apartheidu, Warszawa 1986, s. 41-43.
16) Apartheid, http://pl.wikipedia.org/wiki/apartheid (wydruk w posiadaniu autora).
17) Por. G. Wallace, Segregacja dziś, segregacja jutro, segregacja na zawsze, www.wandea.org.pl/ index.php?action=wandea&id=50 (wydruk w posiadaniu autora).
18) J. Balicki, Historia..., dz. cyt., 218.
19) Za: J. Balicki, Afrykanerzy, Afrykanie, Apartheid, Warszawa 1980, s. 49.
20) Zob. A. Bianke, dz. cyt. s. 51.
21) J. Balicki, Afrykanerzy..., dz. cyt., s. 51.
22) P. C. de Oliveira, dz. cyt., s. 53.
23) G. Bębnik, dz. cyt., s. 77.
24) Por. A. Bianke, dz. cyt., s. 21; zob. również Czas Apokalipsy..., dz. cyt.
25) Kościół wobec rasizmu: w trosce o pogłębienie braterstwa między ludźmi, www.kns.gower.pl/ stolica/rasizm/htm (wydruk w posiadaniu autora).
26) Por. P. C. de Oliveira, dz. cyt., s. 144.
27) Tamże, s. 101.
28) Tamże, s. 64.
29) Tamże, s. 69.
30) Tamże, s. 70.
31) Apartheid, dz. cyt.
32) Zob. RPA: czarni dyskryminują białych, www.rmf.pl/wiadomosci/index.html?id=50332&loc=1 (wydruk w posiadaniu autora).
33) Czas Apokalipsy..., dz. cyt.
34) Http://www.slimak.sciaga.pl/prace/praca/23052.htm (wydruk w posiadaniu autora).
35) Południowa Afryka: adopcja dzieci możliwa, www.innastrona.pl/news_pokaz.phtml?ulD=1241 (wydruk w posiadaniu autora).

Dariusz Magier
POWRÓT
 
© Dariusz Magier. Prawa autorskie zastrzeżone.
Pierwodruk: Teoria apartheidu jako przejaw kontrrewolucyjnej polityki państwa,
"Pro Fide Rege et Lege", nr 3-4 (50)/2004, s. 23-27.
 
Szanowny Panie doktorze!

Z zainteresowaniem przeczytałem artykuł pańskiego autorstwa pt. "Teoria apartheidu jako przejaw kontrrewolucyjnej polityki państwa" opublikowany w numerze 50-tym pisma Pro Fide Rege et Lege. Muszę przyznać że ów tytuł jak i podpis ilu-stracją początkowo zbudziły na pozór moje zażenowanie. Jednakże po jego lekturze z pokorą przyznaję że byłem bliski złej oceny i przyznaję rację pańskiej tezie.
Przytacza Pan teoretyczne założenia apartheidu, a w dalszym ciągu swojego wywodu daje Pan do zrozumienia (przynajmniej mojej osobie), że naiwność założeń apartheidu doprowadziła do wypaczeń. I tu można już wyciągnąć wnioski, że po-wstaje kryzys, który w efekcie rozpoczyna proces rewolucyjny - pozwalam tu sobie na odniesienie do myśli prof. Corei de Oliveiry z jego traktatu "Rewolucja i kontrre-wolucja" (podobnie jak Pan to trafnie czyni w swoim artykule). Dalej stwierdza Pan słusznie, że niebezpieczny rozdźwięk między ludnością Białą i Czarną w RPA wyni-kał z "dorabiania quasi-religijnej ideologii do realnego apartheidu". Tak, przeinter-pretowywanie Słowa Bożego oraz talmudyzm zawsze prowadził do wypaczeń w stosunkach międzyludzkich przenoszonych później na całe wielkie grupy społeczne i narodowe. Do tego prowadzi protestantyzm albo jak by to powiedział prof. Corea de Oliveira rewolucja protestancka[1].
W zakończeniu nawiązuje Pan do rewolucyjnego sloganu "obalimy zły sys-tem, aby stworzyć raj na ziemi". Jednakże czas pokazuje że rewolucja-proces rewolu-cyjny trwa, a raju jak nie było tak nie ma. To że w 1994 r. rewolucja obaliła w prakty-ce niedoskonały system apartheidu, to nie znaczy że tym samym się zakończyła. Ona trwa i jeszcze trwać będzie dopóki nie przywróci się tam ładu opartego na Stworze-niu Bożym. Należy spodziewać się że dojdzie do długotrwałego zastoju cywilizacyj-nego i niepokojów społecznych. Rewolucja rodzi kolejną rewolucję oraz Rewolucja ma to do siebie, że zjada własne dzieci. I tak Nelson Mandela jest na to narażony. Jego była żona Winnie jest o wiele bardziej radykalna niż on i ma wielu zwolenników, a sytu-acja w RPA jest niestabilna co jest doskonałą niwą na kolejną rewolucję. Na świecie istnieje (bądź istniało) wiele murzyńskich ośrodków ekstremistycznych np. Czarne Pantery czy Black Muslims, które mogą stać się w perspektywie inspiracją do dalszej rewolucji. Kto wie? Najpierw będą krzyczeć "Precz z białasami!", potem "Precz z czarnymi pachołkami białasów!", aż w końcu sami zabiorą się za łby. No cóż rewo-lucja ma to do siebie, że zawsze musi mieć wroga, znajduje go aż w końcu niszczy. Nawet gdyby tym wrogiem miała by być ona sama.


Załączam wyrazy szacunku
Grzegorz Pustkowiak

Radzyń Podlaski, dnia 17 marca AD 2005

 
Szanowny Panie!

Bardzo dziękuję za list. Cieszę się, że dochodzimy do podobnych wniosków. Całkowicie się z Panem zgadzam, że raz rozpoczęta Rewolucja (o ile nie zostanie powstrzymana jednym zdecydowanym cięciem, vide: kontrreformacja) może zakoń-czyć się jeno zniszczeniem całego dotychczasowego porządku, a tym samym rów-nież - samozniszczeniem. Samozagłada jest bowiem wpisana w proces rewolucyjny i złączona z nim nierozerwalnym węzłem. Ludzkość ociera się o tę prawdę formułując myśl, iż "Rewolucja pożera własne dzieci". Trzeba dodać tylko, że robi to dopiero wówczas, gdy pożre już wszystkie inne dzieci dookoła. O tym zawsze trzeba pamię-tać, bowiem pozbawione tego kontekstu zdanie o konsumowaniu własnego potom-stwa, zrazu wskazywać by mogło na jakoweś poświęcenie się rewolucjonistów dla dobra "sprawy", świadomość swej mesjanistycznej roli. Gdy tymczasem są wyłącz-nie dziećmi (i sługami) destrukcji.
Tym samym dochodzimy do źródła procesu rewolucyjnego. Nieprzypadkowo bardzo dużą rolę w swym artykule o apartheidzie przykładam do wynaturzeń w myśli chrześcijańskiej, co również sprawnie Pan wychwycił. Zapewne właśnie z tego względu próba kontrrewolucji podjęta przez Afrykanerów zawierała w sobie ową protestancką niedoskonałość, którą wskazywał prof. Oliveira. To bowiem tak jakby demona wyrzucać z opętanego przy pomocy innych demonów, a nie Słów Boga. Z tego względu była to jeno quasi-kontrrewolucja.
Źródeł każdej rewolucji dopatrywałbym się w działaniach Pierwszego Rewo-lucjonisty, którym był zbuntowany anioł Lucyfer. Zwróćmy uwagę, jak bardzo ana-logiczne jest miano Niosącego-Światło z "żelaznymi" celami procesu rewolucyjnego: wolnością, równością, braterstwem, tolerancją, demokracją etc., czyli owymi "zdoby-czami Oświecenia". Zawsze ten motyw światłości ("komunizm to władza ludu plus elektryfikacja", twierdził Lenin), czyżby lucyferiański archetyp?
Dramatem naszych czasów jest nikłość obozu kontrrewolucyjnego, gdy tym-czasem Rewolucja, niczym najzłośliwszy z nowotworów, kolejnymi przerzutami wyniszcza organizm ludzkości. Czarna jego odmiana jest tylko niewielką cząstką w mozaice składającej się na obraz współczesnej Rewolucji. Puzzle z wolna zaczynają oddawać jej rzeczywiste, przerażające oblicze.

Pozdrawiam serdecznie
Dariusz Magier


Przypisy:
[1] Na przykład w protestanckich Niemczech po 1871 r. narodziło się przekonanie że to właśnie ten naród jest wybrany i obdarzony swego rodzaju misją cywilizacyjną. Do czego to doprowadziło pokazują dzieje tego państwa w następnych dziesięcioleciach.

POWRÓT
 
© Dariusz Magier i Grzegorz Pustkowiak. Prawa autorskie zastrzeżone.